Maria Rzepińska w swej nieocenionej „Historii koloru", pośród wielu pojęć problematyki koloru, podkreśla znaczenie rozumienia koloru w aspekcie osobistego doświadczenia człowieka. To rozumienie problemu wydaje się być szczególnie istotne dla samych twórców; głównie malarzy, którzy niejednokrotnie będąc głęboko zaangażowanymi w fizykalne, chemiczne, czy bioenergetyczne lub wreszcie znaczeniowe, semantyczne badania fenomenu koloru; wszystkie te najbardziej nawet uczone dociekania, filtrują przecież ostatecznie właśnie przez owe szczególne, unikalne, jednostkowe zbiory własnych doświadczeń. Nic to nie znaczy, że były one już niejednokrotnie przez innych podejmowane i nie odstrasza to następnych pokoleń twórców od podejmowania właściwie tych samych wyzwań, ponieważ rezultaty tych doświadczeń zawsze są jednak różne i zaskakująco nowe.
Są jednak malarze, dla których doświadczanie koloru stanowi sens ich artystycznej pracy. Zawsze gotowi zanurzyć się w nową przygodę, cieszyć się i bawić tym bogactwem, które daje używanie koloru i robią to z ufnością" bożych dzieci" których nie trzeba przekonywać o geniuszu i celu wszechrzeczy.
Stanisław Puchalik niewątpliwie należy do owego rzadkiego gatunku twórców, którzy bez poczucia lęku potrafią zanurzyć się w każdą niemal przygodę czy doświadczenie koloru. Kiedyś - przed wieloma laty Puchalik traktował kolor nieco instrumentalnie. Dużymi nieco symbolicznymi plamami barwnymi budował opowieść o dramacie człowieka uwikłanego w rzeczywistość. Z wolna, właśnie na skutek owego niepowtarzalnego doświadczenia osobistego te plany barwne zaczęły tracić swoją, nieco plakatową syntetyczność; ukazując stopniowo elementy składowe, budowę, materię samego koloru. Rozbudzona wyobraźnia malarza w coraz mniejszym stopniu opierała się na literackich tematach, pozwalając artyście nawet w najprostszym, najbardziej banalnym fragmencie otaczającego go świata znajdować powód dla podjęcia procederu malowania; ten zaś wyzwala u Puchalika niekończące się ciągi skojarzeń zarówno formalnych jak i semantycznych.
Powoli więc, w ogniu doświadczeń malarskich, doszło w twórczości Puchalika do ważnego dla malarza sprzężenia zwrotnego, w którym proceder wyzwala, przywołuje znaczenia i na odwrót, a doświadczenie fenomenu koloru ewokuje formę, to zaś pozwala na podejmowanie tego doświadczenia raz jeszcze; raz jeszcze i tak właściwie w nieskończoność! Ta świadomość nieskończoności procesu niejednego mogłaby porazić, sparaliżować, ale dla Stanisława Puchalika stała się motywacją pracy, a może i życia. Podejmuje więc w swych obrazach co chwilę jakąś część owego wielkiego, niekończącego się doświadczenia sztuki. Naraża się na kryzysy i przeżywa je, czasem bardzo boleśnie! Próbuje jednak utrwalić w sobie jego rezultat. Jest jednak typem sensualisty, niezbyt zainteresowanym w dalszym definiowaniu często zadziwiających wyników swojego postępowania. Zostawia to innym; krytykom, a najchętniej odbiorcom swojej sztuki. Aby jednak wyrazić swoje „desinteressement" dla uklasycznienia swojej sztuki wynikami owego doświadczenia: często je porzuca! A więc przenosi swoje zainteresowania na formę, w której pojawia się dominanta kreski, to znów fascynuje się urodą rzeczy, kwiatami, przedmiotami, pięknymi kobietami, to znów skłania się ku refleksji i symbolice. Na krótko jednak! Jak odbita fala wracają i łączą się w jedną całość problemy wyboru palety, gamy natężenia, określenia plamy barwnej i tak proces malowania wyznacza kolejne obszary tej spontanicznej penetracji niezmierzonej przestrzeni sztuki. Drogowskazem w tej wędrówce są oczywiście podstawowe kanony rozumienia koloru, ale także owa nie spisana, nie skodyfikowana lecz realna suma doświadczeń.
Od pewnej chwili zauważamy u Puchalika próby zdyscyplinowania języka malarskiego, jakby powodowane obawą łatwości ekspresji. Sam więc nakłada sobie ograniczenia! Obrazy Stanisława Puchalika /.../ wyznaczają tu kolejny okres w jego twórczości, w którym artysta niemniej ochoczo niż poprzednio zanurza się w kolor, ale czyni to w taki sposób jakby chciał sprawdzić, pogłębić, zweryfikować poprzednie swoje doświadczenia. Pewne oczywiste zdyscyplinowanie jest w nich widoczne i stanowi główną cechę obrazów. Uwidacznia się w nich także wiedza o istocie i sensie rysunku, uprawianego stale na marginesie malarstwa i stanowiącego ośrodek pedagogicznej działalności artysty. Penetrowanie możliwości wyrazowych, zmniejszonych (określonych wyborem) gam barwnych jest kolejnym elementem cechującym jego obrazy. Wreszcie obrazy te, bodaj w większym stopniu intrygują wieloznaczną warstwą semantyczną. Nagromadzone rzeczy we wnętrzach otwierających się oknami bądź rozjarzonymi prześwitami na dalekie, nie zawsze określone przestrzenie, symbolizują jakby sen o oczyszczeniu, o otwarciu, o możliwości pozbycia się zbędnego bagażu doznań i niepowodzeń.
Są malowanym marzeniem o czystości, prostocie, pięknie, tym które rodzi się w owym niezwykłym, niepowtarzalnym spotkaniu człowieka, artysty z najpiękniejszymi barwami świata.
Andrzej Pollo