Nie tylko przed laty Goethe wracając odwołany ze swej włoskiej podróży do Weimaru musiał „pogodne niebo (...) zmienić na posępne". Dla tego wielbiciela klarownej jasności wojaże po „tak bogatej w formy" Italii byty ucieczką z „bezkształtnych Niemiec". Po „Italienische Reise" Goethego kolejny „klasyczny" opis włoskich peregrynacji wyszedł spod pióra innego mieszkańca Północy, Pawła Muratowa. „Horyzont Toskanii - pisze Muratów - zawsze jest wyraźnie obwiedziony biegnącymi, jedna za drugą, delikatnymi liniami niewysokich wzgórz. Tak właśnie powinien wyglądać horyzont w ojczyźnie wielkich malarzy. Nie ma tu naszego nieokreślonego smutku i nie wypłakanej skargi naszych lasów i wąwozów. Świat jest tu taki, jakim go stworzył Bóg, który podarował ludziom obficie rodzące drzewa, wino oraz zboże i nie tylko zapowiedział im, że będą pracowali w pocie czoła, Mityczna Toskania skrystalizowana w przedstawieniu Muratowa, jeśli w ogóle kiedyś istniała, to już dawno nie istnieje, utracona. Poza kartami książki na których wciąż pozostaje, poza obrazami dawnych mistrzów, i tylko za ich pośrednictwem umożliwiając odbycie po niej podróży imaginacyjnej. Toskania tym samym coraz bardziej podobna jest „drugiej przestrzeni", nabierając często jej cech i znaczenia. Coraz trudniej nam ją przedstawić. Jeśli nie ma być tylko łatwym rajem dla malarzy i dla patrzących na ich obrazy.
Jeśli chcemy zobaczyć, jak zmieniają się obrazy Toskanii możemy odbyć kolejną imaginacyjną podróż włoską patrząc na ostatnie pejzaże z cyklu toskańskiego Iwony Ficher-Zuziak. Jej pejzaże z cyklu toskańskiego stanowiąc kontynuację zarazem różnią się od wcześniejszego cyklu „Ogród Barbarzyńcy". Pozwolą nam one zbliżyć się do subtelności i surowej prostoty krajobrazu toskańskiego jeszcze przed lub już po rzeczywistej tam podróży. Te malowane w krakowskiej pracowni obrazy powstały z migotliwych spojrzeń notowanych w Toskanii w postaci szybkiego rysunkowego szkicu. Artystka porządkując toskańskie Universum często korzysta z dyscypliny geometrii, co w przypadku krainy „tak bogatej w formy" wydaje się być naturalne. Figury trójkąta, kola czy kwadratu nie są tylko wyrazem potrzeby doskonałości lecz przede wszystkim świadectwem tęsknoty za głębią i czystością życia, tęsknotą za absolutem. Architektura w takim krajobrazie, nawet służąc per la grandezza delia terra, jest tylko czymś przemijającym.
Malarskie przedstawienia Toskanii Iwony Fischer-Zuziak będąc wizualizacją tęsknoty za utraconym stanem doskonałości są także przedstawianiem trudności w odzyskaniu utraconej harmonii. Podróż do Wioch, jak zauważył Paweł Muratów, zwiększa skalę naszych pragnień. Przy kosmicznych aspiracjach łatwo się jednak ześlizgnąć, a zjazd z kosmosu jest nade wszystko bolesny. Ta sublimowana tęsknota przeniesiona przez malarski obraz, związana jest z ziemią i z czasem, przez co staje się bardziej materialna oraz cielesna (co widoczne jest w niezamierzonej antropomorfizacji krajobrazu), ale przez to bardziej możliwa do utracenia. Świat po upadku człowieka jest już inny, rzeczywistość nie jest już ani czysto nadprzyrodzona, ani w pełni naturalna. W przedstawieniach toskańskich pejzaży Iwony Fischer-Zuziak, często korzystających z niegdyś sakralnych form dyptyku czy tryptyku, oprócz zwielokrotnień i odbić rzeczywistości (czemu pomocne są te struktury) widoczne są także pęknięcia, ślady zranienia.
Patrząc na malarskie przedstawienia pejzażu Toskanii Iwony Fischer-Zuziak przypominamy tych mieszkańców toskańskich miasteczek, których Muratów charakteryzuje jako „bezczynnych marzycieli". „Wszyscy patrzą - pisze Paweł Muratów - w dal - na góry, na doliny, które błękitniejąc, uchodzą w stronę Florencji, Pizy, w wielki, rozległy świat. Jak to musi być miło (...) zamyślić się o dalekiej podróży, o wolności, o życiu pełnym i bogatym!". Od dawna część z nas planuje taką podróż (druga część już wyruszyła lub właśnie teraz wyrusza), mimo to często odkładamy wyjazd bojąc się często rozczarowania i bolesnej konfrontacji z rzeczywistością. Podróż do Włoch, jak stwierdza Muratów, winna być jednym z rozstrzygających doświadczeń moralnych. Ale tylko dla tego, kto przeszedł przez nie z godnością. Tylko ten wróci odmieniony.
Janusz Antos